Thiokol worked closely with the NASA in developing the Challenger, one of NASA's reusable space shuttles.(...) The Challenger exploded, killing Christa McAuliffe and the six astronauts who were on board.(...) No one at Thiokol was fired following the Challenger accident.
M.M. Jennings, Case Studies in Business Ethics,
Wylatuje w powietrze prom kosmiczny, giną ludzie. Czy wyobrażacie sobie podobną sytuację w Polsce. Co robią media? Żądają głów w atmosferze histerii, konkretne nazwiska, oskarżania o spisek, rozpylenie mgły. U nas zwalnia się prezesa NCS po tym jak nie zamknięto dachu nad Stadionem Narodowym, mimo, że żadne procedury nie zostały naruszone. Moim zdaniem ta nasza cecha pogrąży nas jako naród. Wiem, zabrzmiało pompatycznie, ale tak właśnie to czuję.
Poobserwujmy dziecko, podchodzi do gorącego piekarnika, jaki fajny czerwony kolor, dotkniemy? Dotkniemy! Błąd okupiony bólem ręki i płaczem. Następnym razem dziecko będzie dotykało piekarnika ostrożnie (sam tak właśnie nauczyłem się, że piekarnik jest gorący). Po co to wszystko piszę?
Zanim przejdę do senda jeszcze jedna przypowiastka. Przenieśmy się do Krzemowej Doliny - centrum światowego biznesu technologicznego. Tam rozmawiając o nowym biznesie w knajpie podsłuchuje cię przynajmniej trzech agentów Venture Capital i jeśli uznają, że temat jest obiecujący od razu do ciebie podchodzą i proponują zainwestowanie w twój jeszcze nie powstały biznes, pod warunkiem jednak... że już wcześniej nie udał ci się jakiś biznes, że już popełniłeś błąd, który cię dużo kosztował.
W ten sposób mają gwarancję, ze drugi raz tego błędu nie popełnisz, że się już sparzyłeś na tym piekarniku biznesu.
Do napisania tej notki natchnęła mnie całkiem świeża sprawa wpadki agencji Socializer i słynnego już wpisu na wall'u Play'a. Sprawa opisana szerzej tutaj.
Zanim przejdę do senda jeszcze jedna przypowiastka. Przenieśmy się do Krzemowej Doliny - centrum światowego biznesu technologicznego. Tam rozmawiając o nowym biznesie w knajpie podsłuchuje cię przynajmniej trzech agentów Venture Capital i jeśli uznają, że temat jest obiecujący od razu do ciebie podchodzą i proponują zainwestowanie w twój jeszcze nie powstały biznes, pod warunkiem jednak... że już wcześniej nie udał ci się jakiś biznes, że już popełniłeś błąd, który cię dużo kosztował.
W ten sposób mają gwarancję, ze drugi raz tego błędu nie popełnisz, że się już sparzyłeś na tym piekarniku biznesu.
Do napisania tej notki natchnęła mnie całkiem świeża sprawa wpadki agencji Socializer i słynnego już wpisu na wall'u Play'a. Sprawa opisana szerzej tutaj.
W skrócie pracownik agencji Socializer p. Kamil popełnił błąd. napisał coś co chciał napisać jako osoba prywatna ale napisał to jako administrator Play (a przynajmniej taka jest oficjalna wersja, w którą wszyscy wierzymy). Reakcja Łukasza prezesa Socializer'a? Zwalniamy pracownika. Głowa podana na tacy dla publiki czy mediów żądnych krwi. Socializer jest czysty. Czy aby na pewno?
Wierzę w to, że firmy mają swój charakter. Oczywiście tworzą go ludzie, ale ludzie dobierani według pewnego klucza. Wszystko zaczyna się od twórcy biznesu on dobiera podstawowych współpracowników, narzuca zasady gry, oni później dobierają sobie następnych współpracowników i tak tworzy się kultura firmy. Bardziej lub mniej zhierarchizowana, bardziej lub mniej kreatywna. Firma zaczyna być własnym bytem, a pamięcią takiego bytu są procedury. I to właśnie procedury (nie zawsze formalne) świadczą o jakości danej organizacji. Procedury, których nie poprawia się zwalniając pracownika. To jest zamiatanie problemu pod dywan, wskazywanie winnego "To on! To on!" wykopuje się człowieka na środek placu i obrzuca pomidorami.
Znacie pojęcie kozła ofiarnego? Kozioł ofiarny jest fajny. Pozwala nam obarczyć go całą winą i zapomnieć o sprawie. W końcu to wina kozła a nie nasza. My jesteśmy czyści i wspaniali. Sztuczka z kozłem ofiarnym może działać długo. Kłopot polega tylko na tym, że trzeba ją powtarzać często. Bo organizacja przez kozła ofiarnego nie uczy się popełniać mniej błędów a wręcz popełnia ich więcej.
Dlaczego zapytacie? A ja odpowiem. Otóż dlatego, że kozioł ofiarny popełnił błąd i to onnauczył się więcej tego błędu nie popełniać. My kozła poświęciliśmy a jednocześnie wyekspediowaliśmy to doświadczenie na zewnątrz poza naszą organizację. Dobrze jest doceniać doświadczenie. Doświadczenie zdobywane na błędach właśnie.
Nie wspomnę już o jasnym przekazie dla potencjalnych pracowników Socializera. Zespół? Jaki zespół, popełnisz błąd wylatujesz. W atmosferze ogólnej infamii, publicznie napiętnowany. Z imienia i nazwiska. Czy w takich warunkach można pracować kreatywnie Czy ktoś bojąc się o swoją posadę jest w stanie podjąć jakiekolwiek ryzyko? Oczywiście, że nie. większość jego energii poświęcone zostanie na zabezpieczanie swoich własnych czterech liter. Tak, żeby w razie wpadki to nie on był kozłem ofiarnym, żeby na podorędziu zawsze mieć kogoś kogo możemy wskazać palcem "to on, to on" i szybko wypchnąć go kopniakiem na środek placu.
Fakt, że nie akceptujemy błędów ma szerokie konsekwencje biznesowe. Nie ryzykujemy. Strach przed błędem nas paraliżuje. A strach to najgorszy doradca jaki może się pojawić w biznesie. Dlatego jeśli nie uświadomimy sobie jak ważne jest przyznanie sobie i swoim pracownikom prawa do popełniania błędów, prawa do podejmowania ryzyka, nie będziemy konkurencyjni w stosunku do kultur, które akceptują ryzyko i je świadomie podejmują.
To oczywiście nie jest problem Socializera. To jest szerszy problem naszego społeczeństwa. To właśnie dlatego nasze reklamy nie zdobywają głównych nagród na konkursach reklamy kreatywnej. Tworząc reklamę kreatywną ryzykujemy, ryzykuje agencja, ryzykuje klient. Błąd... I procedura kozła ofiarnego się powtarza, znów ktoś dostaje kopniaka w tyłek i jest nagle na środku placu, dookoła tłum z pomidorami. To bardzo popularna zabawa bawią się w nią politycy, korporacje, agencje reklamowe, agencje interaktywne, agencje social mediowe itd. Dlatego bezpieczniej jest zrobić coś średniego, co nie niesie może odnieść sukcesu ale nie niesie za sobą ryzyka... no i nikt nie dostaje pomidorem. Zależy mi na tym, żebyśmy jako społeczeństwo mieli większą pewność siebie, żebyśmy umieli zaryzykować aby zyskać więcej, wykorzystywać szanse. Bez tego nie zrobimy ciekawych, kreatywnych i skutecznych kampanii reklamowych. Będziemy skazani na średniactwo. Jesteśmy zbyt zachowawczy. Takie mam marzenie. Może chociaż warto o tym porozmawiać? Uświadomić sobie nawzajem, że ryzyko to szansa na wielką wygraną ale również szansa na porażkę i żeby nie kopać na środek placu tych co zaryzykowali a im się nie udało? Może warto zamiast obrzucać ich pomidorami nauczyć się od nich jak doszło do porażki i pozwolić im zrobić tak żeby tej porażki więcej nie popełniać? Tylko okaże się wtedy, że my też mieliśmy w tym udział a czy na pewno chcemy to usłyszeć?
P.S. Końcówka moich rozważań jest juz daleka od przykładu Socializera, p. Kamil po prostu popełnił błąd, nie ryzykował aby osiągnąć więcej, zawiodła procedura, lub po prostu człowiek. Moje rozwarzania nad zaakcpeptowaniem ryzyka są szersze. Inaczej mówiąć... popłynąłem, ale od dłuższego czasu wisiało mi to na wątrobie, a trzymanie tego jest niezdrowe, więc dałem wyraz moim głębszym przemyśleniom.
P.P.S. Zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś popełnia błędy permanentnie, to może po prostu nie nadaje się do konkretnej roboty i wtedy należy go zwolnić, dla jego własnego dobra,
Zdjęcie autorstwa David - na licencji Creative Common
Wierzę w to, że firmy mają swój charakter. Oczywiście tworzą go ludzie, ale ludzie dobierani według pewnego klucza. Wszystko zaczyna się od twórcy biznesu on dobiera podstawowych współpracowników, narzuca zasady gry, oni później dobierają sobie następnych współpracowników i tak tworzy się kultura firmy. Bardziej lub mniej zhierarchizowana, bardziej lub mniej kreatywna. Firma zaczyna być własnym bytem, a pamięcią takiego bytu są procedury. I to właśnie procedury (nie zawsze formalne) świadczą o jakości danej organizacji. Procedury, których nie poprawia się zwalniając pracownika. To jest zamiatanie problemu pod dywan, wskazywanie winnego "To on! To on!" wykopuje się człowieka na środek placu i obrzuca pomidorami.
Znacie pojęcie kozła ofiarnego? Kozioł ofiarny jest fajny. Pozwala nam obarczyć go całą winą i zapomnieć o sprawie. W końcu to wina kozła a nie nasza. My jesteśmy czyści i wspaniali. Sztuczka z kozłem ofiarnym może działać długo. Kłopot polega tylko na tym, że trzeba ją powtarzać często. Bo organizacja przez kozła ofiarnego nie uczy się popełniać mniej błędów a wręcz popełnia ich więcej.
Dlaczego zapytacie? A ja odpowiem. Otóż dlatego, że kozioł ofiarny popełnił błąd i to onnauczył się więcej tego błędu nie popełniać. My kozła poświęciliśmy a jednocześnie wyekspediowaliśmy to doświadczenie na zewnątrz poza naszą organizację. Dobrze jest doceniać doświadczenie. Doświadczenie zdobywane na błędach właśnie.
Nie wspomnę już o jasnym przekazie dla potencjalnych pracowników Socializera. Zespół? Jaki zespół, popełnisz błąd wylatujesz. W atmosferze ogólnej infamii, publicznie napiętnowany. Z imienia i nazwiska. Czy w takich warunkach można pracować kreatywnie Czy ktoś bojąc się o swoją posadę jest w stanie podjąć jakiekolwiek ryzyko? Oczywiście, że nie. większość jego energii poświęcone zostanie na zabezpieczanie swoich własnych czterech liter. Tak, żeby w razie wpadki to nie on był kozłem ofiarnym, żeby na podorędziu zawsze mieć kogoś kogo możemy wskazać palcem "to on, to on" i szybko wypchnąć go kopniakiem na środek placu.
Fakt, że nie akceptujemy błędów ma szerokie konsekwencje biznesowe. Nie ryzykujemy. Strach przed błędem nas paraliżuje. A strach to najgorszy doradca jaki może się pojawić w biznesie. Dlatego jeśli nie uświadomimy sobie jak ważne jest przyznanie sobie i swoim pracownikom prawa do popełniania błędów, prawa do podejmowania ryzyka, nie będziemy konkurencyjni w stosunku do kultur, które akceptują ryzyko i je świadomie podejmują.
To oczywiście nie jest problem Socializera. To jest szerszy problem naszego społeczeństwa. To właśnie dlatego nasze reklamy nie zdobywają głównych nagród na konkursach reklamy kreatywnej. Tworząc reklamę kreatywną ryzykujemy, ryzykuje agencja, ryzykuje klient. Błąd... I procedura kozła ofiarnego się powtarza, znów ktoś dostaje kopniaka w tyłek i jest nagle na środku placu, dookoła tłum z pomidorami. To bardzo popularna zabawa bawią się w nią politycy, korporacje, agencje reklamowe, agencje interaktywne, agencje social mediowe itd. Dlatego bezpieczniej jest zrobić coś średniego, co nie niesie może odnieść sukcesu ale nie niesie za sobą ryzyka... no i nikt nie dostaje pomidorem. Zależy mi na tym, żebyśmy jako społeczeństwo mieli większą pewność siebie, żebyśmy umieli zaryzykować aby zyskać więcej, wykorzystywać szanse. Bez tego nie zrobimy ciekawych, kreatywnych i skutecznych kampanii reklamowych. Będziemy skazani na średniactwo. Jesteśmy zbyt zachowawczy. Takie mam marzenie. Może chociaż warto o tym porozmawiać? Uświadomić sobie nawzajem, że ryzyko to szansa na wielką wygraną ale również szansa na porażkę i żeby nie kopać na środek placu tych co zaryzykowali a im się nie udało? Może warto zamiast obrzucać ich pomidorami nauczyć się od nich jak doszło do porażki i pozwolić im zrobić tak żeby tej porażki więcej nie popełniać? Tylko okaże się wtedy, że my też mieliśmy w tym udział a czy na pewno chcemy to usłyszeć?
P.S. Końcówka moich rozważań jest juz daleka od przykładu Socializera, p. Kamil po prostu popełnił błąd, nie ryzykował aby osiągnąć więcej, zawiodła procedura, lub po prostu człowiek. Moje rozwarzania nad zaakcpeptowaniem ryzyka są szersze. Inaczej mówiąć... popłynąłem, ale od dłuższego czasu wisiało mi to na wątrobie, a trzymanie tego jest niezdrowe, więc dałem wyraz moim głębszym przemyśleniom.
P.P.S. Zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś popełnia błędy permanentnie, to może po prostu nie nadaje się do konkretnej roboty i wtedy należy go zwolnić, dla jego własnego dobra,
Zdjęcie autorstwa David - na licencji Creative Common
0 komentarze :
Prześlij komentarz